czwartek, 31 marca 2011

Dylematy


     Dobra, słuchać pytań i starać się na nie odpowiadać tojeszcze nie taki obciach. A tu nagle mam być owieczką? A no owieczka. Wspaniałeto, choć na pierwszy rzut oka zbyt rachityczne. Ogołocą ją ze wszystkiego,poszarpią, połamią, a tu nagle troskliwy pastuszek przybiegnie i ocali, odgoniod wroga, pocieszy, dokona uleczenia. Futerko odrośnie, futerko znów zetną.Futerko odrośnie. W futerku czy bez, zaginiona owieczka już wie, że zagubionamoże na kogoś liczyć. Doskonalsza nawet w opresji raduje się z ufności wobectajemniczego pastucha.

     Rzecz się ma gęstości myśli. Wiele czynników składa się nato ciśnienie. Już nie chodzi o uszczuplania roli własnej do bycia owieczką czyinnym futerkowatym zwierzaczkiem, ale o to, z jaką miną na duchu jesteśmy takto wilkiem, lisem, sową czy osłem. Było by chyba złe, bo monotonię można nazwaćczymś na pewno niekorzystnym, żeby ta mina była wręcz taka sama jak najdłużej. Nieszalałbym ze stwierdzeniami podobnymi do „każda zmiana jest dobra” ale… Żeby pełzłodo przodu musi się dziać, choćby zmieniający się krajobraz, obrazowo rzecz ujmując.I tak nie poznając smaku tęsknoty często nie znamy prawdziwej wartości jakiegośkogoś czy związanego z tym uczucia.

     Jednak można sobie nabyć na drodze doświadczeń i własnychstarań pewne cechy… Można. Warto o nie zabiegać. Odłączyć się troszkę odświata, i pojąć chęć rozpoznawania samego ja. Znając siebie, lepiej rozumiemydrugiego człowieka. Znając swoje potrzeby, analizując zdarzenia, pomyłki można zacząćrozumieć pewne zachowania innych. Niewątpliwą jest sprawą, iż zdolność choć w odrobinieposiadanie rozumienia nawet w minimalnym stadium człowieka obok, daje nam wieleswobody. Wyrozumiałość… Cichość własnego ja, żeby ten drugi mniej się zdenerwował.Umiejętność na właściwi czas opuszczenia miejsca. Niewątpliwe atuty człowieka.Gęstość się nie zagęszcza. To jak by się drzwi nie zamykały. Drzwi do kogoś.

niedziela, 27 marca 2011

Pytania...,pytania


     Galopem przemierzać krainę myśli. Nie być świadomym, którąścieżkę obrać. Czuć miarowy i jednostajnie gwałtowny ruch wierzchowca. Czućnawet zapach wymyślonych świerków. Usiąść przy ciepłym ogniu i w myślach pogrążyćsię w zamyśleniu. Utopić się, jednocześnie łykając spokojnie powietrze.

     Jak ważne są pytania! Często boimy się o coś zapytać.Pomożesz mi? Duma zjadła możliwość takiego zapytania. Sztuczna mania „pana iwładcy” odcina nas od patrzenia na świat z delikatnością. Syndrom panahrabiego! Objęty banicją, pozbawiony środków do życia opuszcza w pośpiechu swójrodzinny ląd. Pomoc bezinteresownego sługi, który swoją pracą w porcie pracujena podupadającą na zdrowiu rodzinę Hrabiego. Pan możności pragnący hrabia niepotrafi powiedzieć dziękuję. Nie potrafi dokonać jednego najprostszego gestuwdzięczności. Zjadło go posiadanie urojonego już hrabiostwa. Duma czy wykrzywioneurojenia?

     Obserwując świat, można czasami zauważyć pogiętą od ognia plastykowąbutelkę. Powiedzenie co nie zabije to wzmocni. Nadawanie słowom znaczenia.Ogień, nie zabija od razu, parzy wielce. Popieli wpierw naskórek, parzy. Trawipo woli kolejne członki już ciała. Dokonuje się deformacja istoty. Wielu ludzi,których widziałem, byli jak powyginane butelki. Mało to mądre, jednak czasamitak bywa. Nie o to chodzi. I kiedy człowiek ma okazję poprawić swoją formę, powrócićdo swojego wymarzonego już i trzymanego jedynie w pamięci obrazu – formy,neguje tajemne pragnienia bycia czymś lepszym. Czymś. Czymś. Czymś.

     Trochę się powyginało na świecie. Świat sobie rozpaliłogromne ognisko, wielce gorące. Masowo, przytłaczająco wręcz, dokonuje sięwyginanie, wyginanie tego i tych. Wszystko się wygięło, nawet jeżeli ktośtwierdzi, że mało. Mało, to już jednak zapoczątkowany proces deformacji.

     Pytanie, kim jestem? Jestem bierny? Jestem Czynny? Czynny natak? Czynny na nie? Pytania… więcej banalnych pytań. Więcej banalnychodpowiedzi. Siatka zbudowana z banalnych odpowiedzi. Siatka to już coś… Siatkęjuż można wziąć pod lupę przemyśleń.

     Pytania… Nie bójmy się pytać. Rozważne pytanie… Kogozapytać, to ważne. Szukać trzeba, i żyć światem pytań. Może to już paranoje,nie, to codzienność. Miliony pytań codziennie. Miliony odpowiedzi, a choćbyjedna.

środa, 16 marca 2011

"Boże, Ty znasz moją głupotę " Ps 69

      Kiedy słowa mogą przywrócić siłę do walki o dobro, a nawet ożycie. Kiedy zwykły czyn może pomóc przezwyciężyć wszystko, z poczuciem iż prostejrzeczy nie ma. Kiedy pewność przychodzi zbyt wcześnie, a agonia własnej bezradności odchodzi wraz z czarnymichmurami. Kiedy wszystko się miesza, zarówno radość, łzy i wiatr dmący w pierśjak i świadomość jeszcze krótszej doby. Kiedy ogromne deszcze kąpią kiwającesię z radości jodły, a paranoik, pajac, pomyleniec z bajki na iglastymgrzbiecie niesie wielkie czerwone jabłko, a nawet dwa. Podczas masowych orgiitak na wschodzie, jak i na zachodzie, kiedy gdzie indziej walczą o kubeczekwody trwa lot ptaszka z robakiem w dziobie, z taką troską, o ile o trosce możnaw przypadku tym mówić, aby nakarmić ptasiego bobaska. Kiedy człowiek może staćsię może rybą, a szczotka do butów czy kilogramowa paczka mąki posiada możnośćstania się człowiekiem. W jakie jeszcze przekonania i manie wpędzić możeczłowieka stare czeskie kino. Chwała im za to. Mianowicie.

     Czasami, o jak dobrze ja to znam, człowiek może nic. Bo musię ucięło skrzydło, lub w ogóle go nie posiadał. Żyje, i wie, że czegośpokonać nie może. Głupi. Żyje w przekonaniu, że jemu jest źle. Wie, że inni, zczego ubolewa nawet od czasu do czasu, mają bardziej fatalnie. Cóż. Takieżycie. A ja głupi myślałem. Nawet nie, zdawało mi się, i poszedłem na to takdla własnej wygody, jak i z lenistwa, którego bezmiar granic nigdy chyba nieposiądzie. Ale po co ja mam pisać o własnych złudzeniach…

     Człowiek tak często musi o coś walczyć. Czasami walka ponadjego siły. Czasami siły brak, a w bój dopiero się wyrusza. Wynik z góryprzesądzony? Skądże :D! Człowiek często umieszcza się w zbyt małej puszcze, niechodzi rzecz jasna o puszkę dosłowną. Zostawmy puszkę w ogóle. Nie ma puszkijuż. Jest za to posiadanie przeświadczenia, że się jest w czymś, w czymś bardzowąskim. Załóżmy, że między młotem a kowadłem. Albo i to zostawmy. Człowiekwalczy, i zazwyczaj się nie przejmuje. Ale każdy z nas, wyłączając mi nieznajome przypadki, posiada jakaś piętę Achillesa. A to nie byle jaka pięta,skoro jej nazwa pisana wielką literą, bądź duża, jak kto woli, pomimo, że tonie to samo. Wracając do pięty. Przychodzi dla każdego czas, kiedy walka wydajesię z góry obarczona przypisaniem klęski. A won zła myśli. Uciekaj przed ludźmibo nas ograniczasz, zawiązujesz oczy na świat, wyjmujesz z ogółu za margines.

     O czym ja chcę dzisiaj powiedzieć? Kiedy jest źle, wtedymamy związane oczy. Ciężko, z doświadczenia wiem, bez przyjaciół zdjąć to coś,co zasłania widoki, a widoki te przecież zacne. Kto by nie chciał oglądać kwintesencjiżycia. Jaki z tego wniosek? Trzeba dbać o swoje słowa, trzeba dbać o swojebycie, trzeba dbać, trzeba dbać, ale nie o siebie… Walka o siebie wydaje siębyć jedną z przesądzonych bitew. Sami z siebie, z pewnością, możemy wiele, np. popaśćw ogromne złudzenia. Złudzenia rzecz zła. Tak zła, że bardzo zła. Trzebawalczyć o człowieka w drugim człowieku, wtedy może szybciej staniemy się ludźmi:D pojęcia nie mam, to eksperyment,


BOOOM
:D

poniedziałek, 7 marca 2011

Dom


     Nieboskłon przyjemnie uśmiechnął się do mnie. Gwiazdy pomigotały,jak by chciały pokazać jak doskonale stworzył to wszystko Stwórca. Oddając sięSerenadom Schuberta szukam pomysłów na upiększanie świata. Ale co należyupiększać? Pewne jest to, że nie odkryję nigdy żadnego nowego tworu, jakiejśnowej materii, nowego tworzywa fizycznego, w którym mógł bym coś stworzyć. Tojest ponad moje umiejętności. Jako człowiek nie mam możności tworzenia nowegoświata. Ale z tym wszystkim jest jak z domem. Dom to nie budynek, to coświęcej. Na przykład dla pigmeja domem jest gęsty las. Ale po co komu gęsty las?Domem staje się wtedy, kiedy ma się go z kim zdobywać, dzielić, do kogo wracać.Czy ja mam dzisiaj do kogo wracać? Ciekawi mnie, jak by każdy na to pytanie odpowiedział,aczkolwiek to bardzo osobiste. Ludzi bezdomnych często uważa się za „gości” z „innejbajki”, tej gorszej. Dlaczego? Przecież oni nie mają jedynie domu, w sensiebudynku, o sferze uczuciowej nie wspominając. Często się patrzy na nich z góry.Ale ciekawe pytanie brzmi, jak wiele ludzi, których stać na posiadanie budynku,co więcej utrzymanie dziecka, tak naprawdę ma ten dom?

     Co czuje człowiek, który spaceruje po lesie? Zależy, po codo niego poszedł… Kończę posta z radością, bo wiem, że mam gdzie się podziać,ta świadomość pomaga. Długo szukałem, gdzie moje miejsce zarazem wiele miejscobcych odwiedzając, cieszę się z tego dzisiaj, że mam gdzie być… Cudnie!

niedziela, 6 marca 2011

Pamiętnik kartka nr 12


     Szedł człowiek ulicą, a ulica była inna niż zawsze. Ludzijak by więcej, na bazarach jak by bardziej kolorowo. Wiosna atakuje, cieszę sięz tego.

     Należy reprymendy udzielić własnym przyzwyczajeniom. Kiedypopełnia się czyn, który wprawia niby prosty krok w nawet nie sinusoidalnewariacje, wtedy trzeba dokonać analizy. Zwykło się było uważać, iż analizowaniewłasnych występków to rzecz po prostu niegodna czasu. Jednakże, kiedy pewnedylematy powracają jak kabiny paternosteru* fakty należy poddać ocenie. Poddaję.Wyników nie podam, to rzecz nazbyt osobista.

     Pierwszy raz w życiu nie udało mi się złapać stopa. Todziwne, nie wprawiło mnie to jednak w rozczarowanie. Z należytym spokojemprzyjąłem to zdarzenie, które zapamiętam. Począłem jednak rozmyślania nad tym,dlaczego Polacy coraz rzadziej chcą sobie pomagać nawzajem. Smutne wnioski.Smutne bo bardzo oczywiste.

     Wiele radości sprawiają mi moi bliscy znajomi. Mojechaotyczne myśli dojrzały światła, się naprawiło. A na klawiaturze zielonaplama farby. A czy ktoś wspominał, że domalowałem do towarzystwa żółtych kropek?

*paternoster

środa, 2 marca 2011

THE Sałatka


     Kiedy farba nie ima się pędzla, trudno tworzyć dzieło.Pewnie, prawdziwy artysta namalował by palcem, jednak i on zapewne odczuwałbylekki dyskomfort tworzenia. Ale jest jedna ogólna zasada, czym bardziejwprawiona ręka, czym bardziej obdarzona talentem, tym większe owoce wychodząspad takiego „warsztatu”. Można by się na początku zastanowić, czym jestsztuka. Definicje zostawmy jednostkom z innej bajki, bo nic gorszego niżnazywanie sztuki słowami nazbyt pospolitymi nie ma(ze względów na pierwszy rzutoka oczywistych – po co coś ograniczać, skoro nie należy). Dla mnie sztuka majedną rolę : oddziaływać na zmysły, być prowodyrem do popełniania przemyśleń. Oczywiście,co człowiek, to opinia, jednakże niemożnością jest, aby każdemu wszystkoodpowiadało, przynajmniej na ziemi.

     Ale wróćmy do owoców pracy człowieka utalentowanego. Jemusię farba pędzla trzyma. Jemu się wizję na obraz przenieść udaje. A ponad to,jemu wolno nieco więcej. W opinii powszedniej artysta może ubrać sięniestosownie i tym coś kreować, może popełniać wszelakiego rodzajuniestosowności, po to tylko, by to było kiedyś zjawiskiem stosownym, bądź wteraźniejszości wzbudzało ogólne zaciekawienie. Tutaj warto zanotować, że cobardziej budzące zdziwienie, niż akceptację, co bardziej intrygujące iparadoksalnie niestosowne aniżeli oczywiste jest po prostu lepsze.

     Po cóż taki długi wstęp, w sumie trochę na wyrost? Każdyjest czymś w rodzaju artysty. Nie mieszajmy pojęć, nie chodzi mi o cyrkowca,ulicznego grajka, czy tym podobnym atrakcjom. Każdy, niekoniecznie odgrywaswoje życie, o ile je tworzy. Stwierdzenia „człowiek jest marionetką” są miodległe. Bliżej mi do poglądu, że „człowiek jest aktorem…”. Pewnie, aktor ma doodegrania swoje przedstawienie. Jednakże, postać trzeba zbudować! Nie ma sięczemu poddawać, okazać się biernym, bo wtedy być może wpadniemy w tanieodzwierciedlenie dennych słów roli(które pewnie nie są wcale denne). Kiedy sięwymaluje pędzlem to, co w nas pływa, kiedy się do tego doda to co „od nas” do „roli”zaczyna być interesująco. Jest szansa stworzenia czegoś więcej niżby nam o tymmogła świadczyć przypisana rola. Każdy się chyba zgodzi(wykluczając maniakalneprzypadki, które się na nic nie zgadzają), że jednoskładnikowa sałatkaprzestaje być sałatką(jak by nie było). Można ją nazwać jakoś inaczej, sam niewiem, zbiorem elementów podobnych zbudowanych z tego samego tworzywa,zakładając, że pokroimy to w miarę podobnie, ale tutaj już ograniczam, czegorobić nie chcę. Wracając, nasza rola jest jedynie jednym ze składników. Nie nadarmo dostajemy miliony okazji, żeby sobie namieszać, jednak myślę, że nie manic gorszego nic próżne czekanie, aż sałatka, która sałatką zwana być nie może,nią się sama stanie. Może i za bardzo zobrazowana myśl, ale sałatki bardzolubię. Chodzi mi o to, iż jak by niebyło, aktorzy bywają artystami(tworzą i sączęścią sztuki) co odwołuje się stanowczo do wstępu. Pozdrawiam