Bezpodmiotowe
powietrze wpadło dwa razy do tej samej rzeki a mistrz wyleciwszy, wyjątkowo
natrętnie trzaskając uprzednio o odrzwia deseczką, pozostawił w zapomnieniu
znienawidzony obowiązeczek nakręcania monstualnie wyglądających gniotowatych
ziemskich zegarczysk które to one z niezaprzeczaną przez nikogo złośliwością
wzmożoną siłą swych malutkich zębaczystek urządzało mu co dzień z rana
niemiłosiernych wrzasków spowodowanych nieoliwieniem już przez nikogo miłością.
Gdzie miłość
zapomniany zegarmistrzu na urlopie? Gdzie miłość?
Toczy się dramat
bez napisanego scenariusza a białoskowatość uzależniła już bipederastów do fobi
na temat braku tematu, wiedzy a nawet czegokolwiek. Czegkolwiek zabrzmiało jak
by było kolegą absolutu.
A za oknem
księżyc, ten stary nocny pijaczyna z nad drzewa, mówi mi tak, iż samo narzuca
się wrażenie o naszym
nieprzerwanym
romansie od lat, bo tylko on i ja nie ruszamy się z miejsca a wszystko między
nami pędzi.
Mistrz
zapomniawszy nakręcić zegarków wykręcił się i wyleciał.
Bezwstydna
komedia grana już od chwil kilku zatriumfowała już nad pięknem braku koloru.
powietrze wpadło
raz trzeci do tej samej rzeki.