poniedziałek, 28 lutego 2011

Co mi pestki dały


     W szklanym dzbanku na powierzchni pływają plasterki cytryny.Naczynie jest wysokie i wąskie. Na dnie, pośród mętnej substancji, leżą sobietrzy pestki. Nie będę się dzisiaj zastanawiał, jaka jest zależność międzyilością plasterków cytryny a ilością pestek, ciekawi mnie jednak potencjał tegozjawiska. Pozornie może się komuś wydawać, że kawałki soczystej cytryny są wtej mieszance najlepsze – mają swoją określoną tożsamość, są kwaśne, żółte, da sięje skonsumować… Ja bym się przyczepił pestek – w końcu z tego może być nowecytrynowe drzewko. Z tym, że one leżą sobie na dnie. Nie zmieszczę ręki wwąskim tunelu ze szkła. Łyżka również obwieszcza, że nieco zbyt krótka.

     Najpierw, po co ja w ogóle chcę te pestki? Bo widziałem jakz jednej niepozornej pestki wyrasta piękna roślina. Pozostaje dylemat, cóżuczynić…

     Wyobraźmy sobie nasze życie. Jest jak naczynie. Składa się znaszych cech, naszych pasji, celów, inspiracji, dosłownie ze wszystkiego, cojest jakąś częścią nas. Wyobraźmy sobie niezdobyte cele, niezbadane umiejętności.Czasami myślę, że one są jak te nieszczęsne pestki, których się dzisiaj takczepiam. Co ja bym zrobił, aby przybliżyć się do nich? Wziął bym zbyt krótką łyżkęi zaczął jak szalony mieszać. Wypływa na górę…

     W cokolwiek kto wierzy, niech się nie dziwi, że czasami sięwszystko miesza, wychodzi nie to co potrzeba, a może i nic w życiu niewychodzi. Czasami warto poczekać… Czasami warto poczekać na choćby jednąpestkę, na ten kolejny element budujący nas – ludzi.


     Pestek , jak na złość dwie sztuki, coś mi się załamało nakrawędzi. Może i lepiej. Pokora zawsze się przyda, bo gdy czekamy wieluniespodzianek, może jedną dostać dostaniemy. Kto to wie…

niedziela, 27 lutego 2011

Starego nowy początek


     Dzisiaj oficjalny start bloga. Nie sądziłem, że to kiedyśnastąpi, jednak z założenia mi się często zmienia. Tłumacząc nowo przybyłym,blog powstał z lenistwa. Czasami prawda bywa absurdalna. Zacząłem wstawiaćnotki tylko po to, by szybciej znaleźć nocleg na Caught Surfing albo odnaleźć ciekawą jednostkę do autostopowych podbojów świata(nieprzypadkowo na dole jest baner autostopem.net którą polecam). Priorytety i celeżyciowe ulegały po woli deformacji, czego wynikiem jest innego rodzaju pisanie.Zapraszam wszystkich do podejmowania dyskusji, chyba, że komuś się nie chce.Zrozumiem, przecież też jestem leniem.

sobota, 26 lutego 2011

Puszka z kolorową farbą


     Idzie sobie szaraczek ścieżyną przez polne przestworza.  No, może nie taki szaraczek, bom zwykł uważać,iż szaraczki nie dokonują takich analiz. Zaczyna wstępować w przedsionkiprzemyśleń. „Zakaz wjazdu” mówi mu ostrożna jeszcze podświadomość, „nie pędź,tutaj jest zakaz wjazdu”. Człowiek ten tak bardzo chciałby być kolorowy. Inniludzie sukcesywnie wymazują jego pragnienia. Człowiek pasuje, idzie na spacer polnąścieżyną. Pragnąc, zaczyna poruszać nogami jak by szybciej. Biegnie?Rozzłoszczona, nieprzystosowana jeszcze do życia na wolności podświadomośćkrzyczy „uważaj bracie, tutaj jest ograniczenie do czterdziestki!”. I nic… Onbiegnie dalej, staje się kolorowym człowiekiem. Czasami tylko zbytnio przejmującsię opinią szaraczków dostaje kubłem czarnej farby. Zaczyna rozumieć…

     Tylko co taki człowiek de facto zaczyna rozumieć? Mi sięwydaję, skromnie ująwszy, iż on zaczyna biec po drodze zrozumienia. Celem drogiposiadanie pojęcia, drogą pokonywanie? przekonywanie samego siebie, że tonadal  ma sens? bieg pod prąd?

     Ostatnio zastanawiało mi się skąd u nas (ludzi) dążenie dojak najlepszej jakości bytowania. Oczywiście wrodzonych instynktów niezamierzam wykluczać, i pozostawiam im część tego naszego rozumowania. Uczepiłemsię jednak, jak rzep do ogona, kwestii w jaki sposób przedstawiany nam jestświat, od najwcześniejszych dni. Ile ja, zwykły szaraczek, słyszałem, że doszczęścia koniecznie potrzebny jest dom, samochód, dobra praca. Brzmi banalnie,gdyby to wszystko wymienić. Zbyt banalnie, bo to chodzi o sposób konsumowaniacudu posiadania wolnej woli. A czym jest wolna wola? Można dojść do wniosku, żejest ona wszystkim, tylko nie posiadaniem domu, samochodu… Czy człowiekbardziej chce mieć? Czy bardziej chce być? Czy bardziej chce żyć?

     Odpowiedź na pytania… Trudna sztuka, tego dzisiaj nieprzebiję. Ale drogą wtrącenia, dodam, że chyba wszystko zależy, jak bardzo namsię chce człowieka rozbierać na czynniki pierwsze. Nie chodzi mi oczywiście ostronę fizyczną (której wykluczenie jest nader nieodpowiedzialnym dokonaniem,przy analizowaniu jego tożsamości jako coś co myśli) Ale gdyby wykluczyć ciało,cóż człowiekowi zostanie?

     Tak, to wręcz dziwne co piszę. Ale jest ważne pytanie,mianowicie: Człowieczek, nauczony, iż do dobrobytu dążyć trzeba, a wręcz jestto obowiązkiem czuje, że coś jest nie tak. Idąc za światem, porzuca swojąindywidualność, swoje niespotykane możliwości. Idąc za tym, co mówi serceautomatycznie staje się czymś innym (czymś nie użyto przypadkowo). Będę sięmusiał bardziej zastanawiać. 

wtorek, 22 lutego 2011

Maraton myśli - niebanalna codzienność...

     Dawno nie dodawałem zapisków z rozmowy. To zawsze mnie bawiło, a że dzisiaj miał miejsce zabawny dzień, postanowiłem powrócić do tej radosnej czynności.

- dokładnie.
… ty dobrze gadasz.
… będę to robił.
… bezczelnie i namiętnie będę grzeszył kropką

     Dzisiaj posiadłem chwilę dobrej dysputy. Taki pokarm dla nienajedzonej fantazji. Rzecz się ma o przecinki i kropki oraz o biedne emotikony. Bo kiedy człowiek zaczyna używać zamiast cyt. „:D” zwykłej cyt. „.” rodzą się niespodziewane zjawiska. Zbadajcie sami. Rozmowa nabiera zupełnie innego wydźwięku, nasze słowa zostają zupełnie dowolnie interpretowane, nasze myśli nie pozostają już tak oczywiste dla odbiorcy. A może nasze myśli przestają być wraz z zaprzestaniem ciągłego tworzenia emotiokon naszymi myślami? Naprawdę polecam tą zabawę. Do tego koniecznie przemyślenia, co robiły podczas nie używania emotikony. Ja myślę, że one muszę czasami jechać na wczasy. Tego pewien nie jestem.

     Pamiętam, że w jakimś poście opisywałem zielone kropki na szybie. Przeżycia dzisiejsze zaliczam do bardziej rozwiniętych. Doszedłęm do bardzo ciekawego wniosku – jesteśmy mordercami. Wszyscy.

     Rzecz zaczęła się niewinnie. O czym pogadamy? A może, o czym rozmawiasz z firankami – padło błyskotliwe pytanie autora. Zostałem rozłożony na łopatki odpowiedzią Marty, że cyt. „mam lepszy kontakt z kanapą xd”. To takie epickie. Postanowiłem ciągnąć temat.

- ja się na nią obraziłem. stwierdziłem, że już zbyt dawno dokonała żywota przez powieszenie, i że na trupa patrzeć nie będę.
… efekt tego taki, że od roku nie mam firanki
- mam trupa w pokoju! nagle zabrzmiała złowieszcza i pełna grozy wiadomość od rozmówczyni.

     I o wiele więcej. Jak bardzo kaleczymy nasze firanki, najpierw je chcemy utopić, otruć dla pewności proszkiem. Chcemy żeby dokonały żywota poprzez poparzenie, a następnie bezwładnie WIESZAMY je bez większych przeżyć z tą czynnością związanych. Kontynuując, jakie granice absurdu pokonał autor, tego nie jestem świadomy. A może lepiej, jak głęboko w absurdalną rzeczywistość niematerialną popadło mi się?
 
pozdrawiam Martę, dzięki za kreatywne polaków rozmowy…
 nie omieszkam zapomnieć o tych, którzy zaglądają :D fajnie, że jesteście

niedziela, 20 lutego 2011

Człowieki prawdziwe


      Kiedy całe niebo toczy walkę, bychoć jeszcze jedna duszyczka odnalazła Boga, człowiek idzie przed siebie.Włącza telewizor, gotuje obiad, konsumuje, trawi, czyta gazetę. Wychodzi ranodo pracy. Toczy „normalne”, szare, schematyczne i jałowe życie.

     Często się słyszy „to twoje życie,to twoja sprawa”. Zamykamy się w klatkach, które sami przez lata budujemy. „Samsobie dam radę”. „Poczekaj jeszcze chwilę, a zobaczysz, że miałem rację”. Alegdzie w tym wszystkim człowieczeństwo?

     Człowiek jest istotą stadną. Sam zsiebie jest prawie bezbronny. Sam z siebie, cóż on może? A my korzystamy zdrugiego człowieka. Ludzkie odruchy, jak wdzięczność, uśmiech, przyjaźń,braterstwo odeszły na rzecz maniakalnego wręcz dążenia ku posiadaniu. Droga kuziemskiemu dobru oślepiła ludzkie odruchy. Uśmiech za dolara? Kiedy zwykły zjadacz chleba zapytasię siebie „ilu tak naprawdę ludzi w około mnie mogę zwać prawdziwymi?” jakąodpowiedź usłyszy?

     Ale czy na pewno?

     Zapomniałem dodać, że jako ludziBóg nas bardzo wywyższył, naszą umiejętność myślenia jak i nasze ciało. Idę ulicą.Widzę nastolatkę, może piąta klasa podstawówki, w ustach trzyma dymiącegopapierosa. Rozmawiam z dziewczyną, która opowiada bal gimnazjalny i opisuje zachowanieupitych kolegów. Czy człowiek aby nie dostał za wiele? Było by znacznie łatwiejżyć ze świadomością, że jestem jednym z wielu zwierząt, gdzie rządzi prawo przetrwania,prawo silniejszego.


    Nie! Jestem człowiekiem, to znaczykimś wyjątkowym. Wy jesteście wyjątkowi! Przez to, że ktoś się zmaga,wyjątkowym jest. Wyjątkowym już nawet przez to, że chce, czuje, pragnie. Nie bójsię walczyć o swoje człowieczeństwo, świat cię teraz potrzebuje. Światpotrzebuje prawdziwych ludzi…

poniedziałek, 14 lutego 2011

A idź ty...

Pamiętasz wszystko...
wiem, że pamiętasz
na wieczność całą...
Ja też pamiętam!
A tak się boję, że czas nastanie
kiedy zapomnę...

                                Icchak Kacenelson


     Dzisiaj walentynki. Ja już dawno zakochany w szumie drzew. Nie pamiętam nawet kiedy dostrzegłem pierwszy cud natury. Kiedy obchodzić rocznicę, jak się nie pamięta co i kiedy było. Na szczęście co dzień jest pierwszy dzień reszty mojego życia. Kiedy to sobie uświadamiać…

     Dawno nie grałem na gitarze. W autobusie myślałem, że przyszedł czas na słońce. Wiosna, dusza szepcze. A gdzie tam. Ryczy jak krowa na polu. Z owym rykiem dobrze mi jest.

     Dobrze jest, dobrze jest. Źle być nie może.

     Zastanawiałem się, czy trzeba się cieszyć i walczyć, czy trzeba pozwolić życiu na smutek i owym smutkiem zdobywać rozkosze wieczności. Trudne pytanie. Być sobą to być świętym, ale kurczę. To ja kupię proszę państwa mikser. Będę raz wesoły, dla ludzi, raz smutny, dla rozkoszy w niebie. Istny szał, znaczy ten układzik. Tylko kurczę…

     Jak dobrze, że mamy rodziny. Czasami człowiek nie zdaję sobie sprawy z tego, co wokoło się dzieje. Kolejna rodzinna imprezka. Kolejne złote myśli i czas na wspominanie. Znowuż zeszło na tematy „łazienkowe”. Błyskotliwie siostra moja, zaczęła głośno myśleć, co służyło kiedyś za toaletowy papier. Moja kochana babcia, tłumaczy, że korzystało się z tego, co natura dawała, a dokładniej z liści. Po czym dodała „teraz mają państwo sranie w porcelanie”.

pozdrawiam czytających :D super, że jesteście!

poniedziałek, 7 lutego 2011

THE "CZAS"


A kiedy odejdę…

     Czas wydaje się być taką subtelną miarą. Tak jak rano, kiedywychodzi się na podwórze porośnięte wonią pięknych ziół. Dzisiaj wszystko takiedelikatne. Tak pięknie delikatne. Tak jak radość z jednego płatka róży. Tak jakradość z nowego i niepowtarzalnego cudu. Cudy życia…

     Często się zastanawiałem, czy czas wymyślili sobie ludzie.Pytanie nadal pozostaje bez jasnej odpowiedzi.

     Dla Boga czasu nie ma. Ale ciekawi mnie czy On chodzi sobiepo pięknych dolinach i je jabłka z drzew, czy kąpie się w toni oceanu. Jeszczetego nie wiem…

     Ale gdyby nie chodził i nie jadł, to skąd jabłonie na ziemi?Może czas to kolejny dar. Może czas to kolejna lekcja.

     Gdyby jednak okazało się, że On jednak je jabłka, cała myślnie idzie spać. Czas Boga nie osiąga, tego jestem pewien. Tylko co w tymwszystkim mają jabłka do gadania?

     Tylu afirmujących świat – nadal zbyt mało. Tylu którzyosiągają wyżyny radości – mało? Tylu ludzi dobrych, mało? A gdzie ludziezachwycający się pięknem czasu?

     Już wiem, takie rozmowy nie są stosowne w moim wieku. Ktoś mógłbypomyśleć że to dziwne. Czy mnie coś do tego? Przepraszam…

     Ja się proszę pana nie krępuję mówić, że mi się podoba. Innymsię może nie podobać, to mnie tak samo wolno afirmować.

     Buntownik? O nie, daleko mi do takiej postawy.

     Stanowczo, wystarczy mi świadomość, że nie chadzam ścieżkamizbyt pospolitymi. Czy chciałbym więc być niepospolitą tuszą? Nie to nie tak.

Być sobą

     Ludzie szukają sztuki w obrazach. Szukają pośród pięknychmelodii. Ludzie szukają. Szukają. Szukać…

     A może sztuką jesteśmy my sami? Sztuką być sobą. Sztukąwyrażać siebie. Sztuką…

     Sztuki tej wciąż zbyt mało.

     Być pokornym arcydziełem. Mój cel? Pięknie.

     Zachęcam, do tworzenia żyjącego arcydzieła.

     Czy warto? Spróbuj, przekonasz się…

sobota, 5 lutego 2011

Kubek czarnej...

- Czym się różni świat dzieci i dorosłych?
- Ja wiem,,, mhm, trudno powiedzieć,,, pewnie wieloma...
- Dorośli ludzie szukają i próbują, a dzieci po prostu widzą.

     Miałem ostatnio okazję być w przedszkolu. To naprawdę wspaniały widok jak dzieci, uśmiechnięte i pełne zapału, współdziałają. Jaką radość sprawia im nawet jedna, wydawało by się zwyczajna czynność.

     Przechodziłem obok teleodbiornika. I zazwyczaj przechodząc koło niego widziałem krzyczącą pustkę. Wzrok na ekspres do kawy. Wzrok na świeżą kromkę chleba. Zwyczajne rzeczy, to nawet dla mnie jest oczywiste. Można by rzec: przesiąknięte codziennością. Przesiąknięte rutyną są nasze codzienne czynności. A gdzie jest miejsce na zaskoczenie? Owszem, mandat byłby wyjątkowo odmienną sprawą. Tym bardziej list w skrzynce, list a nie kolejny rachunek.

     Tak sobie myślę. Ludzie nie wydają się być szczęśliwymi. A skoro jest coś "nie halo" wydaje mi się, że jakakolwiek zmiana nie powinna spowodować czegoś gorszego(stwierdzenie to proszę potraktować nie wiążąco).

     A jak by się popatrzyło na trasę do pracy jak na coś nadzwyczajnego. Gdyby stało się to pieśnią pochwalną możliwości człowieka. Ile mięśni pracuje przy podnoszeniu zwykłego kubka z kawą. Ile procesów zachodzi, abyśmy mogli poczuć zapach świeżego naparu. Jak doskonale widzimy ciemną toń ciężkiego naczynia. Symfonia zmysłów i doskonałości. Symfonia harmonii.

     Bez wyrazu twarzy położyła se na trawie. Pieściło ją słońce, lecz wydawało się, że jej to nie zadawala.

     Jak trudno jest nas zadowolić. Wina świata? Czy naszego nastawienia?

     Myślę, że jak czegoś nie zrobi się dzisiaj, jutro nie będzie żadnego efektu.

     Trzeba coś zrobić. Choćby mały, wydawało by się nieznaczący krok, ale krok do przodu!

środa, 2 lutego 2011

Pamiętnik, kartka nr 11


     Czasem ludzie przegrywają. Właściwie codziennie ktoś upada.A może człowiek, to taki klocek LEGO ustawiony machinalnie i czekający na tęchwilę, kiedy go poprzednik popchnie ku upadkowi? Racja, przecież ktoś może chciećjeszcze przewrócić następną osobę.

     A jeśli ktoś nie chce w ogóle upadać? Szaleniec, odzywa siętłum. Spowodować zatrzymanie tego lego’wego krwiobiegu świata, nie, żeby choćmniej szkodzić wystarczy żywota dokonać. Kiepska sztuka. Bzdura, to kiepskibrak sztuki.

     A jak by ktoś chciał układać upadłe klocki w nowądoskonalszą, już nie machinalną, ale oryginalną mozaikę? Ktoś powie nie realne.

     A jednak, już ktoś taki był. Pozmieniał najwięcej, poszli zanim inni, pozmieniali jeszcze więcej.
Więzienia na dobre klocki LEGO? Już zbudował je nam świat.Szara rzeczywistość zjadła ludzi. Zjadła, i wypluła szarymi. Szarymi do bólu.Szary człowiek wie co to ból?, czy tylko czuje zapotrzebowanie na pigułki, takjak ludzie kiedyś czuli, że mają ochotę na coś do jedzenia?

     Słuchaj mariusz, co mówią ludzie… Słuchać należy, ale przedewszystkim pilnować swego zdania i walczyć…

     Spokojnie :D można wszystko? Pewnie, ale z tym jak z tłumemw kupie. Kupy nikt nie ruszy. A ja chcę. Mogę chcieć, i chcę.
     
     Bo ja się proszę pana, do kupy nie nadaję…